Na co się gapisz, czyli szata zdobi

 

Pamiętacie szkolne biblioteki z rzędami książek obłożonych w szary papier? Nawet nie wiem w którym momencie ten wszechobecny szary papier zniknął? Zdaje się, że stopniowo zastępowany był przezroczystą folią (na zgięciach podklejaną taśmą klejącą). A potem i folia zniknęła. Teraz można sobie chodzić między regałami, wziąć książkę do ręki, przeczytać opis, popatrzeć na okładkę. Nie trzeba już dyskretnie zaglądać pod ten papier, pod czujnym okiem Pani Bibliotekarki.
Bo, co by nie powiedzieć, książka z zasłoniętą okładką, to taki trochę kot w worku. Okładka mówi i to sporo. Ma nas poinformować co jest w środku (ale bez spojlerowania), ma nas zachęcić, zasugerować, że to książka dla nas, ma trafić w nasz gust i po prostu nam się spodobać. A jeszcze są wymagania wydawcy, oczekiwania autora i do tego potężny rynek wydawniczy, niepoliczalna ilość książek, które okładkami wabią, krzyczą, zachęcają, więc trzeba jakoś wśród tego ogromu zwrócić na siebie uwagę!

-Okładka jest wskaźnikiem - jaki rodzaj literatury zawiera. Powinna być nie tylko dobra graficznie, musi mieć to „coś” - choć obecnie, w natłoku wydań powinna się wyróżniać. Rynek książki rządzi się swoimi prawami i by przyciągnąć czytelnika - musi kłaść nacisk na formę graficzną. Przyznam się, że będąc w księgarni przyglądam się wydaniom. Z racji profesji oglądam egzemplarz z każdej strony. Zwracam uwagę na uszlachetnienia. Ale jednak otwieram i czytam, choćby fragment, biogram. Recenzje, tak jak wizualna forma, okładka są ważnym elementem w komunikacji z czytelnikiem. - tak o roli okładki mówi Magdalena Zawadzka, która zaprojektowała „Komisarza Olovskiego”.



Zwraca uwagę”, „nietypowa taka”, „Jasna jest, a ja nie lubię ponurych okładek”, „No, fajna po prostu” - to są przykłady opinii czytelników, niezbyt może profesjonalnie sformułowanych, ale tak to właśnie działa. Sami nie do końca wiemy dlaczego – podoba się i już. A jak to było?

- Do tej powieści przygotowałam kilka szkiców. Ważny był symbol - seria Komisarz Serge Olovski. To on miał grać główną rolę... i jako znak, i bohater . Od początku wiedziałam, że okładka ma być jasna, przejrzysta, sugerująca miejsce, tematykę. Stąd widok i odcisk linii papilarnych - niby „oklepane”, jednak w innym ujęciu. I zagrało. Mam nadzieję:)

Zagrało, zagrało. I choćby dlatego bardzo chciałam się dowiedzieć, kim jest autorka projektu. W końcu, można powiedzieć, że razem stworzyłyśmy tę książkę. A graficy projektujący okładki, to tacy trochę, bohaterowie drugiego planu, których wysiłek, paradoksalnie, widać na pierwszym planie. Książka przecież najpierw mówi okładką. Wchodzisz do księgarni i najpierw gapisz się na te wszystkie kolorowe, przyciągające wzrok obrazki.

- Temat sprzedaży książki poprzez okładkę - to już cała książka. Rynek jest trudny, wybredny i nieprzewidywalny Często coś co nie miała praw odnieść sukcesu (zdaniem, np. wydawcy) - odnosi go :) - mówi pani Magdalena.

No, ale żeby nie przesadzić, okładka to ta szata, która zdobi i dobrze by było, gdyby pasowała do tego co w środku.

-
Kiedy mam opracować okładkę otrzymuję tekst, najczęściej jeszcze przed ostateczną korektą. Czytam. Często też mam dodany zarys treści, coś od redaktora. Tak, jest przy seriach, cyklach. Lubię je opracowywać. Mam wtedy obraz autora, jego powieści, szukam wspólnych symboli, czegoś co je spaja i będzie wyróżnikiem. Zwracam uwagę na graficzne opracowania... jakiś element, faktura, coś co przyciąga, zainteresuje, ale nie jest „opowiedzeniem” powieści.

Lubię pracować gdy wydawca daje mi „wolną rękę”, podaje ewentualnie zarys, ramy w których mogę się poruszać. Praca z autorami bywa trudna. Czasem ich wyobrażenie nie przystaje do wymagań wydawnictwa, rynku. Chcą zbyt wiele pokazać na okładce, zbyt dosadnie.

Łatwo mogę to sobie wyobrazić. Ale zapewniam, że nie byłam jednym z tych kapryśnych autorów. Można powiedzieć, że przyszłam na gotowe. Pokazali, klepnęłam i poszło. No i nie znałam wtedy, ani Magdaleny Zawadzkiej, ani jej stylu, ani dorobku.
A dorobek i doświadczenie ma spore:

- Od kiedy pamiętam zawsze interesowały mnie wszelkie działania plastyczne od malarstwa do rzeźby. Nie rozważałam nawet przez chwilę innej formy zawodu niż ta związana z projektem, tworzeniem. Wybrałam liceum plastyczne i dalej studia artystyczne zakończone dyplomem z malarstwa. Później praca w agencji reklamowej skąd trafiłam do pracowni projektowej drukarni. Jednej, drugiej. W nich poznałam proces powstawania wszelkiego rodzaju materiałów reklamowych, no i oczywiście książek. Tą całą wiedzę, doświadczenie wykorzystałam we współpracy, a później już pracy w wydawnictwach lubelskich. W nich zaczęłam opracowywać wyłącznie okładki książek.

Książki były dla mnie zawsze podstawą wiedzy, ale też odskocznią, światem tylko dla mnie, dostępnym w „szeleście” kartek. Nie przekonałam się do końca do wydań e-booków, choć w szczególnych okolicznościach są zamiennikiem.
Po pewnym rozdziale w wydawnictwach zajęłam się projektowaniem w ramach własnej działalności. Współpracuję z wieloma polskimi wydawnictwami znanymi z półek księgarń
.
Uwielbiam kryminały, sensację. Nie zaskoczę stwierdzeniem, że trylogia Stiega Larssona, Millennium jest dla mnie fenomenalna.
Projektuję jednak okładki do wszystkich rodzajów literackich. Od powieści obyczajowych, historycznych, powieści młodzieżowych, książek z dziedziny psychologi, po poradniki. Przygotowuję również adaptacje, Tu należy uszanować zamysł innego grafika, zachować spójność graficzną, a często tytuły zupełnie inaczej komponują się w wydaniach anglojęzycznych niż polskich.

Lista wydawnictw, z którymi współpracuje pani Magdalena, jest długa. Czarna Owca, Czwarta Strona, Zysk i S-ka, Znak, Edipresse, Jaguar, i oczywiście Wydawnictwo Oficynka, żeby wymienić tylko te bardziej znane. A lista tytułów jeszcze dłuższa.











To co tutaj widzicie, to tylko przykład,jak różnorodne są to prace i jak różne rodzaje literackie obejmują, bo jak sama ich autorka mówi
-
Nie jestem w stanie śledzić wszystkich wydań. Przez te kilka lat zaprojektowałam dosłownie setki okładek.
Setki małych dzieł graficznych, które na niewielkiej powierzchni mają pokazać, charakter książki, styl pisarza, pogodzić specyficzne wymagania wydawnictwa z aktualnymi trendami wydawniczej „mody”, zwrócić uwagę i zachęcić czytelnika i wyróżnić się spośród tysięcy innych. Proste, nie?
Ale najwyraźniej ta praca wciąga i oprócz nieprzespanych nocy (jeśli terminy gonią), zaczerwienionych oczu, obolałego kręgosłupa i co tam jeszcze gnębi ludzi spędzających całe dnie przy komputerze, zdarzają się również i miłe chwile:

- Czasem wzmianka od autorów, że dziękują za dodanie szaty ich powieści lub dodanie mnie na FB. Pamiętam jak na początku mojej pracy Richard Paul Evans na swoim FB napisał o okładce „Zimowe sny”, że jest najpiękniejszą jaką przygotowano dla jego powieści do tej pory. https://www.wydawnictwoznak.
Są recenzje, w których ktoś wspomina o okładce. Znajomi, którzy zwrócą uwagę - „Tak, czytałam/łem to, ... to twoja okładka, świetna! A czy przy tej książce też pracowałaś? Masz kontakt z autorami? Robisz super rzeczy. Ty to masz super profesję!”
Tak, tak właśnie myślę i na dodatek bardzo lubię to co robię.



No i na szczęście, bo przecież następna część przygód komisarza Olovskiego musi mieć swoją oprawę!

Dziękuję pani
Magdalenie Zawadzkiej, że znalazła czas, żeby ze mną porozmawiać. No i teraz to już obowiązkowo- fajna książka? Podoba się? To szybciutko zaglądamy kto robił okładkę, OK?




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sabbath bloody Sabbath

Nieuchronność, czyli smutek pustych filiżanek

Nieżycie