Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2020

Już, już prawie

Obraz
  Czy ja to lubię, czy ja tego nie lubię? Może trochę się buntuję, ale nie za bardzo. Chce mi się jeszcze? Właściwie to już niespecjalnie. Ale trochę tak. Bo jakoś jednak, czegoś szkoda? Ale jak wszyscy dokoła ciągle o tym, to może nie do końca? To taki byłby, w skrócie, mój stosunek do świąt i całego tego szaleństwa. No, czegoś tam szkoda. Najbardziej to chyba dzieciństwa. Dzieciństwa dzieci. I trochę też szkoda, że infantylizm tych dzwoneczków, lampeczek, saneczek, choineczek, jakoś z wiekiem przestaje działać na wyobraźnię.  Ale to miło, że  tak sobie wszyscy umilają te najkrótsze dni i rozświetlają najdłuższe noce. Też sobie umilę (chyba) jakoś. Na przykład w odpowiednim momencie wygłoszę pean na cześć barszczu z uszkami, a niemiłosiernie skrytykuję zupę rybną (albo odwrotnie). Ogłoszę wyższość śledzi nad karpiem, albo kutii nad kluskami z makiem. I będę się upierać, żeby przynajmniej w wigilię darowano mi koktajle z jarmużu (bigos jeść!) czy inne jakieś guacamole (jest gar kapusty