Posty

Wyświetlam posty z etykietą Beata Kołodziejczyk

Weź tego lepiej nie czytaj

Obraz
  Beata Kołodziejczyk wyskoczyła mi, jak z konopi, cztery lata temu. Wyskoczyła z Uśpionymi – książka taka. Niewesoła. Potem mi zniknęła. Beata, nie książka. Nie całkiem zniknęła, bo były wiersze, konkursy, nagrody, wyróżnienia, a może i coś jeszcze, o czym nie wiem. A teraz wskoczyły mi „Cztery smaki”. Też trochę jak z konopi, bo ani to nowość (pierwsze wydanie z 2015, drugie z 2017 roku), ani nie szukałam . Dostało mi się jak ślepej kurze. Najpierw na ostro. Nie powiem – jest ostro. Raczej nie dla dziewczynek, chociaż dziewczynek tam sporo. Jest narkodelirka, półsen, neurotyczne ciągi, deliryczne schizy – no, ostro. Lepiej chyba nie czytać, bo po co to wiedzieć. Potem jest na słono. Jeszcze lepiej, jeszcze dalej. Jeszcze bliżej tego ciemnego. Już umierania, chociaż jeszcze nie śmierci. Umierania na różne sposoby. Czasami we śnie, przez sen, czasami szpitalnego umierania, chorobowego, starczego, umierania zaprzeszłego, które już było. Uczestniczy się w tym, albo...

Przeczytałam książkę

Obraz
 No przeczytałam. I nie wiem co z tym zrobić. Zdenerwowałam się. Człowiek się zawsze denerwuje, jak nie wie co ma zrobić. W 1965 roku byłam radosnym , hałaśliwym bachorkiem, biegającym na nieporadnych jeszcze nóżkach i wpychającym wszędzie ciekawskie paluchy.  W 1965 roku Błażej wylał obrzydliwą zupę do wiadra na zlewki, wyszedł przed dom i zobaczył wiszącą na gałęzi drzewa Jadwigę. Pewnie nie do końca jeszcze trzeźwą, chyba wreszcie uśmiechniętą, a na pewno zupełnie martwą. W 1988 roku mój syn miał roczek i niechętnie przestawiał się z mleka Bebiko na ryżowe kaszki.  W 1988 roku pięcioletnia Agata wieszała z matką pranie na zakurzonym strychu kamienicy na Woli. Gdyby wydarzenia w książce osadzone były w jakimś innym czasie, może zdenerwowałabym się mniej. Może nie robiłabym analogii do własnego życia? A tak - przeliczam, usiłuję sobie przypomnieć, co wtedy robiłam, gdzie byłam. Ja, moi bliscy, moi znajomi. Podróżuję w czasie, porównuję, denerwuję się. Niejedno lato spędz...