Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2021

Jednodniowy atak zimy

Obraz
 Nastąpił zupełnie niespodziewanie. W połowie stycznia. Anonsowany zaledwie tydzień wcześniej. Wszystkich zaskoczył. Niektórych zirytował. Mnie ucieszył. Psa też. Wiek i reumatyzm już mu wprawdzie nie pozwalają na jakieś szalone pląsy, ale przynajmniej pojadł sobie (on lubi jeść śnieg), mordę w górę wystawiał i na jęzor płatki łapał, bardzo zadowolony. Pikardyjski listopad zwyciężył na drugi dzień. Ja już o tym listopadzie mówiłam. On tu trwa tak z pięć miesięcy, a potem zaraz jest lato. A tak czekałam na ten śnieg. Na święta też, jak te dzieci, czekaliśmy . Potem, żeby już ten stary rok się skończył. A teraz? Świąteczne resztki z lodówki wyjedzone, choinki, nawet jeśli jeszcze stoją to sypią igłami i dni ich policzone, prezenty zawędrowały tam gdzie ich miejsce (najczęściej na dno szafy, lub szuflady) – koniec świętowania. No więc na co by tu teraz czekać? Na wiosnę? Trochę za długo. Chociaż co jakiś czas ktoś westchnie „byle do wiosny”. Na jakieś ferie, wakacje, urlop? Tylko niektórz

Bóg tak chciał, że Arek napisał

Obraz
  W niewielkim Joyeuse, zagubionym gdzieś tam w Ardèche mieszka sobie ze swoim psem Freyem Arek Gieszczyk . Nigdy nie byłam w Joyeuse, ale zapewniam, że w Ardèche wszystkie miejscowości są odrobinę zagubione, więc ta, na pewno, też. Arek, raczej zagubiony nie jest , chociaż miałby szansę, bo deklaruje w wywiadach, że bardzo lubi podróżować rowerem, a Frey jeździ z nim, bo to pies nie byle jaki, tylko belgijski owczarek te r vueren. Z tego co wiem one są wściekle energiczne i lubią mieć coś konkretnego do roboty, więc dla Freya, te wojaże to sama przyjemność. Oprócz rowerowych podróży Arek Gieszczyk zajmuje się również pisaniem i jego pierwsza książka ukaże się wkrótce w Wydawnictwie Oficynka. Udało mi się przeczytać ją jeszcze przed premierą, a nawet przed świętami i teraz nie wiem, czy to był dobry pomysł, b o ta cholerna książka omal nie popsuła mi świąt . Nazywa się „Bóg tak chciał”. Autora już znacie, a okładkę (świetną!) zrobiła Magdalena Zawadzka. Wystarczy p