Toksycznie
Coś żre moje róże. Niby wybujałe, kwitną całkiem nieźle, a jednak coś im zżera liście. Zrobiły się dziurkowane takie.
Nawet ładne te dziurki. Okrąglutkie. Ale jednak nie wygląda to zdrowo. Trzeba by czymś popryskać, czy jak?
A grusza znowu ma tę chorobę, co takie rdzawe plamki się robią na liściach. Gruszkę wypatrzyłam jedną. Może zdąży dojrzeć? Trzeba by o tej chorobie coś poczytać, może to się da jakoś... czymś... ?
Chleb się skończył. Trzeba by skoczyć do piekarni zanim zamkną. Kawę tylko dopiję.... Któraż to godzina? A! No trudno! Nie muszę dziś jeść chleba.
Każdy spacer po ogrodzie, każde przeglądanie poczty, prawie każda rozmowa telefoniczna, wertowanie zapisków w kalendarzu (tak, używam. Bez niego całkiem bym się pogubiła), skutkuje jakimś "trzeba by"
Mówią, że to jesień.
Możliwe, bo skąd by się wzięło to "trzeba by", albo to drugie - "trzeba było"?
Bo , na przykład maliny takie wielkie, że kładą się pod własnym ciężarem. Trzeba było, cholera, podwiązać.
Kolacja. Co by tu? No, ogórek jest, szczypiorek ..., o (!) jajko. Fajnie. Hm. Trzeba było jednak iść po chleb.
Irgę trzeba było przyciąć zanim ptaki gniazda pozakładały i pranie zrobić, zanim się rozdeszczyło.
No, trzeba było.
A nad tekstem trzeba było dłużej posiedzieć. Nie spieszyć się tak. Trzeba było jeszcze sprawdzić to i owo, i może zamienić ten fragment z tamtym. No, trzeba było.
Teraz poszło już do wydawnictwa. Pozostaje czekać. A gdy wróci do mnie, to trzeba by postarać się zapobiec kolejnym "trzeba było".
Strasznie toksyczne zwroty (trzeba by przestać ich używać) i plenią się jak jakaś nawłoć, czy inne jaskółcze ziele. Wygląda niewinnie, nawet ładnie. W odpowiedniej dawce, czemu nie? Kępa nawłoci tak pięknie rozjaśnia jesienny ogród. Ale puśćmy to na żywioł, a zaanektuje każde wolne miejsce.
Jaskółcze ziele też niewinnie wygląda. Wyrwać się daje łatwo przy pieleniu grządek. No i pożyteczny chwaścior - moja babcia"kurzajki" tym leczyła. Ale truje!
Całkiem dosłownie. I nawłoć i jaskółcze ziele, i bluszcz, który tak pięknie obrasta mury i różne malownicze zakamarki, majestatyczny cis i pachnące konwalijki.
Rącznik sobie kwitnie urokliwie (trujący), zimowity klombik obrastają (trujące), a wiosną z utęsknieniem wypatrujemy przebiśniegów (trujące)
W małych dawkach - lecznicze, pożyteczne, w za dużych - toksyczne.
Taki rącznik, na przykład. No, śliczny z tymi śmiesznymi kosmatymi kwiatkami. I rycyna pożyteczna taka. No chyba, że powyżej 0,2 g. Zabić potrafi. Wikipedia mówi, że to tak ze dwa-trzy nasionka i gotowe.
"Trzeba by" w małej dawce może być pożyteczne. Coś tam sobie pozwoli zaplanować, w głowie poukładać, ale przedawkowane chaos powoduje i niesmak.
"Trzeba było" też może być pożyteczne. Ot, nauczka! Następnym razem zrób to inaczej (lepiej, szybciej, odwrotnie?). Trzeba było kilka razy w tygodniu, to już dawka trująca!
Jakoś już niedługo ukaże się w druku druga książeczka z przygodami Olovskiego. Przedawkowanie nie grozi, bo historia długa nie jest. A w "Trzy razy dziennie, przed jedzeniem" trochę o roślinkach (pożytecznych i tych mniej sympatycznych) i jak zwykle -bez zadyszki. Trzeba by, przecież, odpocząć.
Na stronie wydawnictwa widać już okładkę (http://oficynka.pl/pl/p/Trzy-razy-dziennie-przed-jedzeniem-Eliza-Veinard/802 ), a nawet na "Lubimy czytać" jest już zapowiedź.
Trzeba by znaleźć wolny wieczór i na chwilę przenieść się do La Ferte.
I nie chcę słyszeć żadnego "Trzeba było by przeczytać pierwszą część", bo cały czas jest dostępna we wszystkich (prawie) księgarniach internetowych. Jest też e-book i audiobook, tak, że ten ...
Komentarze
Prześlij komentarz