Krótko

    


     Przeciętny Polak wydał na książki w 2020 roku 25 złotych (GUS). Wychodzi mi, że przeciętny Polak kupił sobie pól książki, drugie pół, jak się zepnie, dokupi w 2021. Przeciętny Polak, gdyby poszukał w internetowych księgarniach, dałby radę kupić pierwszą część przygód komisarza Olovskiego. (Pamiętacie? Taki upierdliwy staruszek, z bolącym kolanem i wypracowanym przez lata, umiarkowanie entuzjastycznym stosunkiem do ludzi.)

    Olovski ma problemy z kolanem, jeśli wolicie (bo ładniej brzmi) motorykę z wiekiem szlag mu trafia, więc do premiery drugiej części czołga się bardzo powolutku. Jest nadzieja, że w końcu dopełźnie.
Jak dopełźnie - powiadomię.
    Na razie fani się niecierpliwią (Tak! Olovski ma swoich fanów, co mnie nieodmiennie dziwi i cieszy, no bo kto by pomyślał?!), ja się niecierpliwię trochę mniej, a żeby czasu nie tracić, kombinujemy z Olovskim jak zdemaskować przewały w świecie sztuki, jak ustawić do pionu Ewę, która musi sobie poukładać życie na nowo , a przedtem jeszcze problem z sympatycznymi nastolatkami.... przygód szykuje się kilka i wszystkie w fazie oczekiwania.
C'est la vie, że tak pojadę po tutejszemu

    Z zupełnie innej bajki - chodzi mi po głowie wpis pod roboczym tytułem "dlaczego nie lubimy Francji (Francuzów?)"
Jakoś tak ostatnio wrócił temat. Posty się pojawiały, artykuły, komentarze w mediach, z których znowu mi wychodzi, że coś z tą Francją mamy nie teges. Gdybyście mieli jakieś swoje przemyślenia - piszcie. W komentarzach, na Messengera, w mailach. Na razie zbieram informacje, zadręczam znajomych (tych prawdziwych) i wyłapuję wszelkie opinie.Jak mi coś z tego wyjdzie sfastryguję wpis z własnymi przemyśleniami.

     Jesień się rozjesiennia, pies się starzeje, dzieci rosną, książki się piszą, winter is coming, a w tym tygodniu wybiorę się może na Diunę. Z drżeniem kolan. Diuna? Filmowa? Próbowali już i wyszło, jak wyszło.
OK. Jestem sobie w stanie wyobrazić Fremenów, jakoś poradzą z postaciami i plenerami, ale czerwie? Co oni zrobią z czerwiami? Niech moja chęć obejrzenia tego świadczy pozytywnie o mojej odwadze, otwartości i "nożonajeszczenietakastara".

    Uwaga, anegdota! 34 lata temu leżałam na podtrzymaniu ciąży na Kopernika (w Krakowie). Ponieważ zgarnęli mnie prawie "z ulicy" nie miałam czasu zaopatrzyć się w zapas lektur, pomarańczy, a nawet w koszulę nocną i szlafrok. Spanikowany przyszły tata przyleciał po robocie, dostarczył co tam trzeba i do czytania złapał Diunę, bo leżała na wierzchu. I to był dobry wist. Lekarz od USG mnie badał i łypał na tę książkę. W końcu zostawił w spokoju mój brzuch i zaczęliśmy gadać o Diunie. Super patent. Przez cały pobyt w klinice badania miałam poza kolejnością i dostęp do służbowego kibelka. I to jest ta moc literatury. 

I to chyba tyle na dzisiaj.

25 złotych - no ja cię...!

    I pomyśleć, że kiedyś z promowania czytelnictwa robiłam sobie podśmichujki. Że niby to tak jakby promować oddychanie. O święta naiwności!
RS przytomnie zauważył wtedy:
- Czego się czepiasz? Papier toaletowy też reklamują.
Pokrętne to jakieś, jak to u RS, ale coś w tym jest.

No to biegnę. Miało być krótko, a rozgadałam się, jak zwykle.

Jeszcze tylko komunikat dla Fanów Olovskiego:

jaJanina - tak. wycieczkę "śladami Serge'a" jak najbardziej możemy zorganizować, ale optuję za wiosną. No i dobrze byłoby, gdyby zebrało się więcej osób. 

Marek - nie więcej niż cztery osoby. 

MagdaO - historie, o których rozmawiałyśmy są w fazie, hm, roboczej. Na wydanie czeka "Trzy razy dziennie, przed jedzeniem". 

Jolanta Wypych - oczywiście, prześlę egzemplarz z autografem, ale potrzebuję adres pocztowy!!!!

Przepraszam, ale celowo odpowiadam Wam tutaj, bo to i rozrusza trochę bloga i ukrywać się nie ma po co. W końcu lubić Olovskiego, to nie żaden wstyd. Chyba?

Ach, i wybaczcie graficzny minimalizm. Taka karma.

 

     


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sabbath bloody Sabbath

Nieuchronność, czyli smutek pustych filiżanek

Nieżycie