Z punktu widzenia nosorożca

 


 Jednym z moich ulubionych dowcipów rysunkowych jest ten z nosorożcem. Od lat krąży w internecie i najprościej byłoby, gdybym go jakoś tu wkleiła, ale ani umiejętności nie te, ani cierpliwość niewystarczająca, żeby go  w głębinach cyberprzestrzeni odnaleźć. To już lepiej opowiem.

    Jest pracownia. Atelier artysty. Przy sztalugach siedzi nosorożec i maluje kusząco upozowaną modelkę. Słonicę bodajże. 

My widzimy zarówno uwodzicielskie krągłości modelki rozparte na leżance jak i powstające dzieło. A w tle, oparte o ściany, stoją sobie inne, skończone już obrazy nosorożca - artysty. Pejzaże, portrety, scenki rodzajowe. I na każdym z płócien, na środku, albo bardziej z boku, wyżej, albo niżej, widać taki szary stożek.

Zalotnie wygięte bioderko słonicy-modelki przesłania na obrazie ten stożek. Zachód słońca nad jeziorem częściowo zakryty stożkiem. Jesień w górach - stożek. Portret antenata ze stożkiem wpół lica.

Cóż, jak się jest nosorożcem (nawet artystą) to ten stożek, własny noso-róg, widzi się zawsze i wszędzie, na  cokolwiek by się nie patrzyło i jakkolwiek by się nie zezowało. Zawsze w kadr wejdzie. Taki los nosorożców.

    Zastanawiam sie czasem, czy mamucica Ela, no wiecie, ta której się wydawało, że jest oposem, no więc gdyby ta mamucica dziwnym zrządzeniem losu była nosorożycą, ale nadal wydawałoby jej się, że jest oposem, to ona widziałaby wszędzie ten stożek, czy jednak nie?


	
	 


 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sabbath bloody Sabbath

Nieuchronność, czyli smutek pustych filiżanek

Nieżycie