Strychów pamięci żałobny rapsod (będzie smętnie, ale nie heksametrem)
Rzecz nie o świątecznych porządkach – że niby pucować trzeba od piwnic po strych. Pucować zdarza mi się, nie powiem, ale niekoniecznie na hasło. Sprzątam w swoim rytmie, najczęściej bez związku (no może w związku z bałaganem, albo innymi czynnikami, o których nie czas teraz rozprawiać) z datami, okazjami, czy ogólnopolskim alertem sprzątaniowym Strych wszedł mi do głowy w Polsce, podczas wakacji. Szukałam czegoś uparcie. Znacie to- no przecież wiem, że gdzieś tu było! Wszystkie szafy, szafki i szuflady, nawet regały w piwnicy i półki ze szpejem w komórce miałam już za sobą. Został tylko strych. Poszłam. Cóż może być na strychu? Stara kanapa. Wielka i ciężka (zbyt ciężka, żeby ją stamtąd wynieść) obita ciemną, mięsistą tkaniną w wielkie kwiaty, szafy, pudła z książkami, rocznikami gazet, kosze z dziecięcymi zabawkami, sanki, rowerki dziecięce i jeden duży, słoje na wino, stare sprzęty kuchenne...nie wymienię wszystkiego. Nie da się. Stałam na środku strychu ...