Zacznę od pogody, bo to zawsze i elegancko i bezpiecznie. Pogoda zatem jest zmienna. Szybkozmienna powiedziałabym nawet. Wczoraj huraganowe podmuchy wiatru, chmury, deszcz, albo inny jakiś opad, jeszcze mniej sympatyczny, a dziś, proszę - słońce, błękitne niebo, rześki chłodek. Coś tam dmuchnie czasami, ale to nie to, co w minionym tygodniu. Tyle, że jutro znowu ma być paskudnie. Marzec po prostu. Na takie zmiany pogody, starsze panie reagują okolicznościową migreną, wzmożoną sennością, a co najmniej nieuzasadnionym spadkiem nastroju. Ja poszłam na całość. Od trzech dni migrena, wczoraj senność, dziś spadek nastroju. Jak szaleć to szaleć. Budziłam się niechętnie, spod zaklejonych powiek usiłując ocenić dzisiejsze wydanie świata. Wyszło, że poprawione i po solidnej korekcie, tzn.: okiennicami nie łomocze, słońce, za oknem nic nie chlupie. Po pierwszej kawie (z mlekiem), popijanej jeszcze w łóżku, można się już do mnie odzywać, chociaż nadal na własne ryzyko. Tyle, że dziś od...