Ja w kwestii majtek


 Jestem gdzieś tak w środku pomiędzy jeszcze nie taka stara, a już nie taka młoda. To trudny wiek. Człowiek balansuje między niechęcią do tetryczenia a straszliwą chęcią, żeby sobie spokojnie stetryczeć. Między malowaniem odrostów, a dekadenckim siwieniem. Między zbilansowaną dietą z przewagą białka roślinnego, a kanapką z masłem, szynką, serem, ketchupem i ogórkiem (ukłon w stronę zbilansowania – sałata na spodzie).
Trzeba też uważać co się mówi. Na przykład niewinne „Eeee, bo ty młoda jeszcze jesteś” może zostać, przez co wrażliwsze jednostki, odebrane jako „Co ty tam wiesz”, natomiast zwykłe „To już było”, irytuje interlokutora, który właśnie  coś odkrył, a my … no cóż, patrząc z perspektywy lat…(i nie ma sensu powoływanie się na Gabriela Acostę, ani na Akiba ben Josefa (he he) ani nawet na Olgę Lipińską, bo zaraz będzie, że się wymądrzamy, bo starzy jesteśmy, a przecież nie chcemy (?!))
Z tą perspektywą i odkryciami bywa różnie. I to jest pocieszające, bo nic tak nie odmładza, jak odpowiednia porcja zdziwienia. Podobno młodość zachowuje się dopóty, dopóki świat potrafi zadziwić. A najlepiej, żeby zadziwił radośnie.
Mnie (radośnie?) zadziwił ostatnio problem majtek. Tylko nie wiem, czy przypadkiem  nie wyrzuciło mnie to zadziwienie niebezpiecznie w stronę  już nie taka młoda.
Było tak: oglądam i słucham (bardziej słucham) spotkania online z pisarzem. Pisarz opowiada o swojej książce (jak to pisarz), zwierza się z problemów z researchem i wniknięciem w psychikę bohaterki (żeby było jasne: pisarz - mężczyzna, bohaterka - kobieta). Wdzięczność wyraża (pisarz) swoim beta-czytelniczkom, które wyłapały rażący błąd. Otóż bohaterka założyła majtki w innym kolorze niż stanik! Zjawisko takie mogło mieć miejsce powiedzmy jeszcze w latach 80 ubiegłego wieku, ale nie w dzisiejszych czasach! Twierdzą beta-czytelniczki.
W panice odchylam pasek od spodni, kurde, fałdek zasłania, ale lukam– coś jakby beż, generalnie w brązach. Odginam ściągacz swetra, zgarniam podkoszulek (bo  fałdek  (jakiś inny ) zasłania) . Cholera jasna!!! Nic nie chce pasować. Majtki jakieś takie w kolorze,beż majtkowy (OK. Kiedyś było to „kakao z cukrem”, ale prałam. Starannie prałam i często!) A stanik? No  psiakrew! Błękit jakiś! Skąd tu błękit? Jakim prawem?!


Oddechy: wdech, wydech. Spoko. OK. Wdech. Wydech. Nic się nie dzieje.
Słuchajcie! Nic się Nie dzieje! Serio.
Noszę majtki w innym kolorze niż stanik.
W 2021 roku!
Cholera jasna! I co teraz?
Może u mnie to dlatego, że stara jestem? Może powinnam? A co gorsza, może ONE myślą,że powinny?
Słuchajcie, to nie są śmichy chichy. Naprawdę jest cała masa ludzi, którzy myślą, że jak nie to…są skreśleni. Wypadają z jakiegoś wielkiego zbiorowiska. No więc u mnie jeśli chodzi o majtki, to pełny luz. Jak wychodzę spod  prysznica, to nawet jeszcze nie bardzo widzę co na siebie wdziewam. Stanik? Nosicie? To jaki ma kolor? Ten sam co majtki? Bo jak nie to , uchchch,

Czepiłam się tych majtek, ale to dlatego, że one mnie wywalają gdzieś poza nawias opowieści pożądanych, opowieści ślicznych, serialowych opowieści w majtkach w kolorze stanika,których pragniemy, bo ładnie się robi, bo ślicznie i językiem „Czegóż pragniesz, o ukochana? Miłości twej najdroższy!”
Chryste!

Zostawmy już te majtki i te oczekiwania kupowane w Biedronce w promocji. Zostawmy te seriale i te powieści, nowatorskie i odważne , bo sutki sterczą pod swetrem (to z Harlekinów, tam ciągłe jakieś sutki sterczały pod swetrami.)  Przeczytajmy Biblię, Kalevalę, Koran, Gilgamesza, Tybetańską Księgę Umarłych i parę innych nudziarstw...dodajmy do tego tych mądrusiów z Hollywood, którzy to przeczytali przed nami i obrobili w wersji „americano-latino-kasa za wejście”...no i mamy wolne.
Bo właściwie, to co jeszcze można wymyślić? Wszystko już , przecież, było.
Można ciągle pisać o człowieku. Człowieczku. Malutkim. Stłamszonym. Głupim takim, że hej. I nic już więcej nie wymyślać. Nie wymyślać na siłę i nie silić się na wymyślanie.
Można opowiadać o strachu, dniu normalnym, katarze (akurat mam!), głodzie, miłości, bólu stawów, wkurwieniu na coś tam, kolejce  do sklepu, złym spojrzeniu w autobusie... To są tematy dla literatury.
Ale te majtki? No sorry, ale to mnie zaskoczyło. Jednak.
Tak więc zaskoczona przez majtki wracam do pliku w którym Serge Olovski (majtki zmienia, jak już musi, a o ich kolorze zupełnie nie myśli, czasami pewnie troszkę podśmierduje, a tak ogólnie, to ma to ...gdzieś), dokądś wędruje, z kimś rozmawia, coś mu się kojarzy… Ja nie mówię, że to najlepszy patent na narrację, ale przynajmniej nie najbardziej wysilony. Ludzki taki. Zwykły. Czyli nie literacki? Poza nawiasem?
OK. Troszkę mnie to wyparcie poza nawias ruszyło. Do tego podobno są światy, gdzie paznokcie trzeba „robić” co jakiś czas ( cholera – moich nie trzeba robić, one same rosną. Coś z nimi nie tak?) Ale może tam się nie czyta książek? Może tam się nie jest ciekawym losów innych niż swoje?
No i teraz mam problem. Bo czym zilustrować ten wpis. Obiecałam sobie (wam), że jakieś obrazy (obrazki )wsadzać będę jako ilustracje.
A co tu by pasowało?
Przecież nie wpakuję zdjęcia majtek (naprawdę ktoś chciałby to oglądać?)
Poszłam do kanciapy, w której trzymam stare obrazy. Te, które nie doczekały się ekspozycji. Znalazłam takie coś.
Olej (Lubię oleje, lubię zapach terpentyny i to jak się rozłażą po płótnie. Miękko, słodko i z wrażliwością na dotyk) na płótnie ( no OK, to bawełna. Kogo byłoby stać na len?!)
Takie impresje. Zabawa z kolorem. 40X40. Można zamawiać.
Pozdrawiam,w majtkach innych niż stanik.


 












 



Komentarze

  1. Majtkowość. No tak, oczywiście czytelniczki jakoś tam w książkach powinny się odnajdować, to znaczy w bohaterkach, chociażby po kolorze bielizny, ale czy to aż takie istotne? To znaczy pisanie o kolorze ... a właściwie tym, że nie pasuje. kurczę, a jeżeli jest takie istotne, to ja nie jestem stara, jestem przedpotopowa, bo dla mnie to nie ma znaczenia, no i abnegatka tez jestem, niestety (kolorystyczna) tylko oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w przedpotopowej abnegacji :-). Że autor się posiłkował opiniami, to mnie nie dziwi, a nawet pochwalam. Ale ta ogólna skłonność do: "musisz tak", "tylko tak sie powinno", to wkładanie w ramki na siłę, koniecznie takie same jak moje ramki, bo moje ramki są najlepsze, to mi czasami mocno bokiem wychodzi. A FB pełen jest tego niestety. I wrogości na tej bazie. Błe, chyba mam braki vit D???
      Pozdrawiam serdecznie Pani Iwono i gratuluję kolejnych premier.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sabbath bloody Sabbath

Nieuchronność, czyli smutek pustych filiżanek

Nieżycie