Uwaga, nadchodzi!






Zaraz się zacznie. Będą kociaczki i misie plujące serduszkami, będą bukiety w otoczeniu migających gwiazdeczek, przytulające się i przytulaśne zwierzaczki. Krówka z kotkiem, świnka z kurką, kurka z pieskiem i w ogóle jedna wielka zwierzęca orgia uczuć wyższych. Będą też dzieciaczki. Śliczne malutkie dziewczynki, które dają niewinnego całuska chłopczykowi, albo chłopczyk wręczający dziewczynce kwiatuszek. Dzieci w strojach takich bardziej międzyepokowych, żeby było łagodnie i milusio - sukieneczki za kolanko, skarpetki, sandałki, a jeszcze lepiej półbuciki z paseczkiem.

Już Wam słodko? Będzie tego więcej.

Będą piękne dziewczęta z rzęsami aż po samą grzywkę i młodzieńcy z sześciopakiem, skromnie przysłoniętym elegancką koszulą za milion pieniędzy, a także (to już do płaczu) pary uroczych staruszków, trzymających sie za zreumatyzowane ręce do ostatniego tchu. Tak będzie!

Będzie też wysyp książek okolicznościowych. Romansów z serduszkami, rzuconych na rynek, bo teraz się sprzedadzą. Jak uszka z grzybami przed wigilią, jak makowiec przed świętami, jak ciepłe skarpety przed zimą. I filmy polecą o zakochanych, o pięknej miłości, o trudnej miłości, o miłości aż po grób, albo i dalej.

Pięknie będzie. Różowo, migająco, serduszkowo. Uwielbiam! 

Co roku tak jest. I niech tam.

 


Niby wiadomo, że temu Walentemu legendę dorobiono dłuższą niż, modna wtedy, broda, a w ogóle to nie do końca wiadomo, czy on był jeden, czy może było ich trzech i czym sobie zasłużył(li) na przykładnie męczeńską śmierć. O męczeńską śmierć trudno w tamtych czasach nie było. Lubowali się nasi przodkowie w spektakularnym śmierci zadawaniu i barwnych jej opisach. Takie tam wczesnochrześcijańskie wprawki. Może więc zakochanym potajemnie błogosławił, a może z padaczki cudownie leczył, albo listy do ślepej ukochanej pisał? Nieistotne.

Ważne, że w połowie lutego trzeba było coś wymyślić, bo barbarzyńskich (czyt. obrzydliwych) luperkaliów jakoś wyplenić sie nie udawało. Towarzystwo uparcie biegało po Rzymie w mocno nieprzyzwoitym, a skąpym odzieniu, trunków nadużywało, chichocząc okładało się zwierzęcymi skórami (że niby to im po zimie siły pozwoli odzyskać, zdrowia doda), a co najgorsze ... (jakby to powiedzieć?) ... w pary się łączyło, czasami zupełnie przypadkowe. No wiecie, jak te ptaszki.

Bo to stąd im się wzięło, tym barbarzyńcom wstrętnym, że ptaszki wiosnę czuły i zaczynały już ... świergolić. Krótko mówiąc, taka Noc Kupały (jeśli ktoś woli - Świętojańska), tylko w wersji rzymskiej.

We wszystkich wierzeniach, u wszystkich ludów płodność ważne miejsce zajmuje. A że w połowie lutego? Tam u nich jednak cieplej, to i ptaki wcześniej do zakładania gniazd się szykują. Na północy Europy nikomu nie chciało się świętować (świergolić tym bardziej) nadejścia wiosny w środku zimy.  


 

Barbarzyńcy i ptaszki bardziej mnie do świętowania przekonują niż umęczony duchowny (albo nawet dwaj i ten trzeci, afrykański Walenty, o którym najmniej wiadomo). Chciał papież Gelazjusz ciemnemu ludowi obrzędy podkupić i prawie mu się udało. Po paru wiekach nastąpiło literacko-romantyczne zawłaszczenie przez Brytyjczyków i Francuzów, ale to nic w porównaniu z handlowo - rynkową aneksją współczesną. Będziemy więc mieli doroczny zalew kiczu, ale takiego fest. W sklepach, knajpach, w internecie, w ksiegarniach i na ulicach. 

Żeby wszystkim raz na zawsze wbiło sie do głowy, że miłość ma kolor różowy. A nawet pink. I jest w gwiazdeczki. Błyszczące. A wokół różyczki. 

Mróz dzisiaj. Przeszłam sie po ogrodzie. I wiecie co? One naprawdę zaczynają być coraz bardziej hałaśliwe i widoczne! Te ptaki, znaczy.

To ja sobie 14 lutego poświętuję Dzień Pierwszych Oznak Wiosny. 


A na dwóch sosnowych deseczkach namalowałam (dawno temu) walentynkową historyjkę o miłości. Ku przestrodze. Bo bywa i tak.

Z miłością 

Wasz Walenty

 

	
	
	
	








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sabbath bloody Sabbath

Nieuchronność, czyli smutek pustych filiżanek

Nieżycie