Ktoś umarł?
Ktoś umarł, ale to przecież nic. Kabaczki w tym roku wyjątkowo urodzajne. I ogórków sporo. Kiszę w solance na zimę, bo zje się zimą z przyjemnością. Wierzbie gałęzie trzeba przyciąć, niech nie snuje nimi po ziemi, niech wygląda jakoś.
I jeszcze melisa. Rośnie jak szalona. Muszę podcinać, przycinać, suszyć. Melisa uspokaja. U s p o k a j a . Melisa
RS tej jesieni nie przyjedzie. Miał taki zamiar (?), ale terminy, projekty, plany. Ja już nie wiem co on tam właściwie robi, co on ma w planach. Nie przyjedzie, to nie. Jego partner, jego chłopak (ha ha 60+, ale niech będzie, że "chłopak", to tak ładnie brzmi, hi hi) wydzwania tu do mnie i się odgraża. Odgraża, albo wypłakuje "Bo on to tylko o pracy myśli, bo on nie może podjąć decyzji, bo on nie wie co dla niego najważniejsze" Bla, bla, bla. A dajcież mi wszyscy święty spokój.
Melisa. Melisa uspokaja.
Ktoś umarł. Nie ma wątpliwości. Nic się już z tym nie da zrobić. Zrobić trzeba kilka słoików ogórków. Koper się udał w tym roku. Będzie jak znalazł. Do tych ogórków.
Burza przeszła niedawno. Ale nie taka jak kiedyś. To była burza monstrum, burza armagedon, burza potwór. Zwaliła dachy, zalała domy, potopiła samochody, powaliła drzewa. Burza matrona, burza magnificat anima mea Dominum, bo jak nie to już nie wiadomo co. To już chyba tylko wejść do norki i popiskiwać cichutko z takiego mysiego strachu. Takie teraz te burze. Ale przeszła.
Ale ktoś umarł. A potem powiesiłam pranie.Bo trzeba jakoś ogarnąć cały ten bałagan.
Ktoś umarł i teraz trzeba już myśleć o zimie. Kończy się lato.I tylko patrzeć jak przyjdą chłody.
A chłody to i smutki i kocyk, herbatki, te wszystkie listopadowe czary mary ( wersja hard to i świeczki zapachowe). Jeszcze tego nie widać, ale już nauczyciele do szkoły, dzieci do szkoły, budowlańcy do ostatnich robót, bo tylko patrzeć, tylko patrzeć...
A ta burza?
Może już nie wróci. Więc te ogórki i kabaczki i tę wierzbę przyciąć, a jakby skądś były pieniądze to może drzwi, czy okiennice szczelne, żeby nie wpuścić już tego chłodu, tego niczego złego, zimnego, obcego...
No dobrze. Ktoś umarł "wszak byłem na jakimś pogrzebie", a wy jak tam? W porządku? Świat istnieje? Budzik na szóstą? Autobus spóźniony jak zwykle? Jak zwykle zapomniałeś naładować telefonu? Dziecko drze mordę jak zwykle, bo wstawanie do szkoły wcale mu się nie podoba? Szef (jak zwykle) obiecał, ale wyszło inaczej? Karta nie zadziałała, na kolację znowu chińczyk, bo nikt nie miał głowy, żeby kupić coś do żarcia?
Oj, ktoś tam umarł. Nie róbmy z tego wydarzenia. No, to się zdarza codziennie.
Myśli się kotłują. Jak pył nad pustynią (pamietasz, bylismy tam?), jak krople nad taflą jeziora w deszczowy wietrzny wieczór (pamiętasz?), jak ciuchy w pralce na 40 stopni (kolory).
Nie zatrzymasz tego. Nie wyciągniesz pojedyńczej nitki, żeby przyjrzeć się, pomysleć
Ktoś umarł, a to wszystko kręci się, wiruje. Leci jak zwariowane w jakiś "przód", w jakąś przyszłość. Przyszłość? Ale przecież ktoś umarł.
Melisa. Melisa uspokaja. No serio?
Dobrze, że to zwerbalizowałaś.
OdpowiedzUsuńPrzy moim kalectwie emocjonalnym w tej materii - bałam się odezwać, by nie palnąć, żeby przeze mnie nie było gorzej.
Love krowe.
Ktoś umarł, a świat się nie zatrzymał. Co to dla świata czyjaś śmierć. Wszystko toczy się, jak miało się toczyć, według trybów stałych, czasem niespodziewanie zmiennych, ale też już kiedyś zaistniałych. Tylko skąd taka pustka, której nie da się zapełnić, najwyżej można ominąć, powoli wyprzeć z myśli - krzątaniną codzienną, wydarzeniami okólnymi i globalnymi, czasem lekami. A melisa uspakaja? Może, ale pamięci nie wymazuje, to dobrze. Dobrze jest pamiętać i nie grzebać pamięci ze zamarłymi. A świat się kręci, jak zawsze i codzienność raz tak, raz siak, a czasami jest dobrze, a przyszłość? Myślę o Tobie z czułością. Kwiryna
OdpowiedzUsuń